Wspomnienie o Macieju Płażyńskim

Macieja Płażyńskiego poznałem osobiście wówczas, kiedy w 1997 r. razem z listy AWS weszliśmy do Sejmu RP.

Wcześniej o Jego opozycyjnej działalności lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku wielokrotnie opowiadał mąż mojej siostry, który w tym samym czasie studiował z Maciejem na Uniwersytecie Gdańskim.
W latach dziewięćdziesiątych Płażyński, był już powszechnie znany jako Wojewoda Gdański, a mnie imponował swoimi odważnymi dekomunizacyjnymi decyzjami, które torowały drogę przedsiębiorczym ludziom, pragnącym zmienić socjalistyczną rzeczywistość.

Piękny życiorys Macieja miał zapewne wpływ na fakt wyboru Jego osoby na Marszałka Sejmu III kadencji.
Jako Marszałek szybko zjednał sobie posłów, nawet tych z opozycji, co sprawiło, że pod koniec kadencji cieszył się sympatią i prawdziwym szacunkiem parlamentarzystów.

Jego skromność, bezpośredniość, a także wola współpracy z posłami, eliminowała dystans i pozwalała parlamentarzystom pracować w koleżeńskiej atmosferze, co nie znaczyło, że nie pojawiły się napięcia i konflikty.

Trzeba jednak pamiętać, że to ten Sejm, któremu przewodniczył Płażyński wprowadził wiele kluczowych reform mających kolosalny wpływ na kształt dzisiejszej Polski, która dzięki odważnym decyzjom ówczesnego Parlamentu, mogła znaleźć się w strukturach NATO i przygotować się do poszerzenia Rodziny Europejskiej.

Postawa Marszałka Płażyńskiego budziła zaufanie i miała ogromny wpływ na decyzje posłów, które ostatecznie doprowadziły do zaakceptowania i wdrożenia trudnych reform.

Maciej mimo licznych obowiązków w Sejmie i konieczności uczestnictwa w wielu wydarzeniach państwowych nigdy nie lekceważył próśb posłów, aby zechciał odwiedzać ich okręgi wyborcze. W efekcie podróżował do najdalszych zakątków naszego kraju, co sprawiało, że był człowiekiem niezwykle zapracowanym.

Ja również korzystałem z Jego uprzejmości i wielokrotnie miałem zaszczyt gościć Pana Marszałka w różnych miejscowościach Północnego Mazowsza.

Nasza współpraca stała się jeszcze bardziej intensywną wówczas, kiedy w 1999 roku Jerzy Buzek powołał mnie na Sekretarza Stanu i powierzył mi funkcję Zastępcy Szefa Kancelarii Premiera.

Spotykaliśmy się na wielu uroczystościach państwowych, z których najbardziej zapadły mi w pamięci te związane z otwarciem cmentarzy w Katyniu, Charkowie i Miednoje.

Kierowałem wówczas Krajowym Zespołem, którego zadaniami były między innymi budowa cmentarzy i przygotowanie uroczystości ich otwarcia. Maciej zaś jako Marszałek Sejmu był obok Premiera J. Buzka, Prymasa J. Glempa, Prezydenta R. Kaczorowskiego i wielu innych osobistości – członkiem Komitetu Honorowego.

Podróżowaliśmy z Maciejem do tych tragicznych dla Polaków miejsc wielokrotnie, ale nigdy nie pomyślałem, że kolejna z Jego wypraw do Katynia, będzie dla Niego ostatnią.
Mnogość spraw, którymi zajmowała się Kancelaria Premiera sprawiła, że moje kontakty z pracownikami Kancelarii Sejmu i samym Marszałkiem były coraz liczniejsze, a z czasem przerodziły się w bardzo dobre relacje koleżeńskie.

Maciej podróżując po kraju wielokrotnie zatrzymywał się w moim domu.

Był ulubionym wujkiem moich dzieci. Często Go wspominają. Zdarzało się, że On ze swoją Małżonką i moja rodzina bywaliśmy na rodzinnych uroczystościach u innych parlamentarzystów.

Maciej jako osoba powszechnie szanowana często był zapraszany do roli Ojca Chrzestnego. Nigdy nie odmawiał.

Ta Jego otwartość zjednywała mu coraz więcej ludzi, co na pewno miało ogromny wpływ na późniejszy sukces wyborczy tworzonej przez Niego Platformy Obywatelskiej.

Niestety jako Szef PO, przeżywał coraz więcej rozterek, aż do momentu kiedy podczas jednej z wizyt w moim domu powiedział mi, że rezygnuje z przywództwa i członkostwa w partii. Próbowałem odwodzić Go od tego zamiaru, ale powiedział, że ta decyzja jest przemyślana i ostateczna.

W trakcie naszych kolejnych kadencji rozmawialiśmy często o sprawach Wspólnoty Polskiej, którą Maciej kierował, ja zaś od wielu lat jestem jej członkiem. Przeżywał i troszczył się o losy tych Polaków, którzy nie z własnej woli, znaleźli się poza granicami Ojczyzny.

Podczas naszej ostatniej rozmowy w Sejmie na kilkanaście godzin przed katastrofą smoleńską Maciej mówił o konieczności większego zaangażowania się parlamentarzystów w pomoc Polakom z Kazachstanu, którzy pragną powrócić do Polski.

Cieszę się, że Jego syn Jakub przy wydatnej pomocy Wspólnoty Polskiej i wielu przyjaznych Maciejowi ludzi, pracuje nad ustawą, która dla Macieja była tak niezwykle ważna. Dziś należy traktować ją jako Jego ostatnią wolę związaną z trudną sytuacją  Polaków na Wschodzie.

Brakuje mi Macieja Płażyńskiego, Jego rozmów w czasie przerw w obradach sejmowych, o Polsce i o Polakach i Jego wielkiego zatroskania o losy Polonii.

Brakować mi będzie człowieka, który kochał ludzi i potrafił gromadzi przy sobie tłumy.
Brakować mi będzie Kolegi, który pokazywał jak należy być blisko ludzi, aby w każdych wyborach uzyskać ogromne poparcie bez względu na to, czy startuje się z listy partyjnej, czy z własnego komitetu wyborczego, tak jak to było w Jego przypadku.

Nigdy nie zapomnę porażającej atmosfery, panujące w hali Torwaru, w której staliśmy razem z córką obok kilkudziesięciu trumien znanych i bliskich mi ludzi.

Kiedy pojawiła się trumna z ciałem Macieja Płażyńskiego, moja osiemnastoletnia córka z nieopanowanym szlochem wtuliła się w moje ramiona szepcząc: Tatusiu nigdy nie zapomnę  Pana Marszałka, jak przed laty w naszym domu po nieudanej mojej próbie gry na pianinie, wziął mnie na ręce, przytulił i powiedział
„Aniu jak Ty pięknie zagrałaś”.

Z podobnie ściśniętym sercem wspominam Go ja i cała moja rodzina, a także wielu ludzi, którzy mieli to szczęście osobiście Go poznać.

imageimageimageimageimageimageimage
PO    Sejm    UW mazowieckiego

PO Żuromin                   PO Mława                   PO Sochaczew